Mam mały, poranny rytuał, otóż zaraz po przebudzeniu (czytaj: zamordowaniu budzika) wstaję i idę prosto do okna, otwieram je szeroko, wystawiam się na poranne słońce i głęboko wdycham świeże powietrze. Dziś od samego rana pięknie świeci słońce, ale powietrze było już inne, trochę chłodne, po prostu jesienne. Pamiętam rześkie poranki, kiedy jako dziecko pędziłam do szkoły, to był dokładnie ten sam zapach i to samo słońce. Uwielbiam tę porę roku! Jestem tak nakręcona, że mojej energii wystarczyłoby dla pięciu osób 😉 Nawet przeciągający się remont nie przeszkadza mi w obmyślaniu i magazynowaniu jesiennych dekoracji. Zawsze latem odnotowuję spadek energii, po prostu łapie mnie wakacyjny leń, który długo nie odpuszcza, często nawet tamborek ląduje w szufladzie i czeka na lepsze dni. Jakoś zawsze tak się dzieje, że od września znowu wracam do działania i normalnego rytmu.
W tym roku postanowiłam dodatkowo uprzyjemnić sobie ten i tak bardzo przyjemny dla mnie okres dużym hafciarskim projektem. Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam Kalendarz Adwentowy Brook Nolan od razu wiedziałam, że: a) chcę go wyhaftować (najlepiej zaraz); b) chcę zorganizować pierwszy SAL w Hafciarni 🙂 Wzór nie tylko jest darmowy, ale także uroczy i do tego pozwala na kreatywne wykorzystanie poszczególnych elementów, co jest ważne dla osób, które mają zamiar pobawić się formą. Mój pomysł spotkał się z ciepłym przyjęciem hafciarskich koleżanek, więc wcieliłam go w życie i w ten sposób powstał SAL, który będzie nam towarzyszyć przez najbliższe miesiące. Zabawa jest otwarta dla wszystkich, więc serdecznie Was zapraszam do udziału w tym projekcie 🙂
A teraz trochę kwestii natury organizacyjnej:
Bardzo fajny jest ten kalendarz 🙂