Czy ktoś widział wiosnę? Ktokolwiek? Może trzeba zacząć poszukiwania i to od razu na dużą skalę? Mrozy ustąpiły, przez kilka dni było nawet dosyć ciepło, ale wiosny jeszcze nie widać. Wciąż jest za zimno na prace w ogrodzie i podobno przed nami jeszcze jeden bardzo zimny weekend. Mimo wszystko postanowiłam zrobić dzisiaj mały obchód, sprawdzić stan rzeczy i zacząć planować.
Muszę przyznać, że ogród wygląda naprawdę bardzo smętnie, a śladów wiosny nie widać nic, a nic. Tylko ciemiernik zamierza zakwitnąć, ale jakoś bardzo nieśmiało.
Rudbekie, które zawsze cieszą oko, nawet zimą, teraz zdecydowanie domagają się sekatora 😉
Gdzieniegdzie można odnaleźć trochę koloru w postaci czerwonych jagód, ale to jeszcze zimowa szata, a nie wiosenna.
Zeszły rok okazał się rokiem zniszczenia, jeszcze nigdy nasz ogród aż tak nie ucierpiał. Pierwsza połowa roku upłynęła pod znakiem chorób grzybowych, które zaatakowały nawet te rośliny, które wcale nie sprawiały problemów. Najbardziej ucierpiał klon palmowy 🙁 Nie wiem, czy uda się go uratować. Tutaj mamy mocnego przeciwnika w postaci guzełka cynobrowego.
Orkany w drugiej połowie roku też dały nam się mocno we znaki. Ostatecznie mamy remis – 1:1, czyli jedno drzewo wyrwane, a drugie jedynie lekko przechylone. To drugie udało nam się zabezpieczyć odciągami. Na razie stoi i nic się z nim nie dzieje.
ukazały się zachwaszczone grządki? Ja nie wiem jak to się dzieje, że
chwasty zawsze materializują się z prędkością światła 😉